środa, 28 marca 2012

Dolly cz. 2

W sprawie Dolly: w ten weekend próbowaliśmy wspólnie udać się do mechanika, niestety Dolly mimo kilkunastu prób podjechała najwyżej do bramy wjazdowej i tam stawała dęba mówiąc że dalej nie jedzie.
Całe szczęście pojawił się nasz sąsiad Bruno który pomiędzy wieloma innymi maszynami na swoim podwórko posiada przyczepę do wożenia samochodów. Jedyny problem - przyczepa chwilowo nie ma hamulców więc musimy poczekać do końca tygodnia na jej naprawę i w najbliższą sobotę Dolly chce czy nie chce pojedzie do mechanika.

Warto jeszcze wspomnieć że warsztat samochodowy polecony przez Bruno nazywa się Jamaicar, przy wjeździe stoi zaparkowany piękny Citroen 2CV w wersji picku, w kolorach rasta....
Więc to na pewno nie ostatnia część opowieści o Dolly...

niedziela, 25 marca 2012

Basen otwarty

Wszystkich chętnych uprzejmie informuję że w dniu dzisiejszym dokonaliśmy uroczystego otwarcia basenu na sezon 2012!
Spokojnie, tylko zdjęliśmy zimową plandekę. Kąpieli jeszcze nie było - temperatura wody chwilowo 13 stopni ale szybko rośnie J.

piątek, 23 marca 2012

Walka postu z karnawałem

Poniżej kilka zdjęć z zabawy karnawałowej która odbyła się u dziewczynek w przedszkolu w zeszły tygodniu. Trochę dziwnie że karnawał odbywa się w środku postu ale cóż – co kraj to obyczaj. Tym bardziej że zabawa dotyczyła głównie dzieci (chociaż nie tylko bo jak widać na zdjęciach zarówno rodzice jak i nauczyciele mocno się zaangażowali).
Oczywiście nasze dwie indianki miały najpiękniejsze stroje i wyglądały najśliczniej z wszystkich J:












sobota, 17 marca 2012

Prowansalskie widokówki przed sezonem

Korzystając z wizytu babci Jagody wybraliśmy się razem na jedndoniową wycieczkę do części Prowansji nazywanej Luberon (tak, tak, tej o której pisał w „Roku w Prowansji” Peter Mayle).
Dzień był piękny, słoneczny a na dodatek przez to że zwiedzaliśmy przed sezonem, wszystkie turystyczne „number one” były prawie puste. Do listy „do zaliczenia” dla wszystkich który wybierają się do nas w odwiedziny:
1.       Gordes – piękne średniowieczne miasteczko z bardzo zniszczonym ale przepięknym kościołem Św. Firmina:


2. Opactwo w Senanque – miejsce które znajduje się na największej ilości pocztówek z Prowansji. (Podobno w maju/czerwcu gdy kwitnie lawenda przypominające centrum Tokio albo Pekinu...)

3.       Roussillon – słynne z otaczających ją czerwonych skał zawierających bardzo duże stężeni ochry używanej do produkcji farb – kolory przepiękne:









poniedziałek, 12 marca 2012

Moja przygoda z Dolly - część 1

No więc dzisiaj rano rozpocząłem moją przygodę z Dolly.
W ramach wprowadzenia na początku powiem tylko dla tych którzy nie wiedzą, że moja znajomość mechaniki jest bliska zeru...

Najpierw 8:30 pojechaliśmy z dziewczynkami do szkoły, po drodze wielka radość, wiatr we włosach mimo zamkniętego dachu, na parkingu przed szkołą same ciepłe powitania...
Potem zjazd z górki z do Aubagne, potem krótki wyskok na autostradę w kierunku Toulon i zjazd na drogę krajową do La Ciotat - piękna podróż w swobodnym tempie, pogoda ładna, stres zerowy, nie mogę jechać szybciej niż 70, max. 80km/h,  inni mnie wyprzedzają ale to bardzej ich niż mój problem. Po 30 minutach (tylko 10 minut dłużej niż zwykle) byłem w biurze, gotowy do spotkania z wielkim szefem.

Po obiedzie postanowiłem wrócić w okolice domu żeby załatwić formalności związane z rejestracją auta. Droga z biura wiodła tuż obok wjazdu na autostradę więc się skusiłem i wjechałem. Dolly na początku szła dzielnie, mimo iż autostrada z La Ciotat pnie się dość mocno pod górkę. Po 2 kilometrach, dotarło do mnie jednak, że kobieta kapryśną jest, moc w silniku zaczęła po mału zanikać, żeby zaniknąć zupełnie, całe szczęści tuż przy najbliższym zjeździe z autostrady (kapryśna ale jednak łaskawa....).

Dalej było z górki, więc potoczyliśmy się spokojnie w dół, w kierunku Cassis, w którym znajduje się club Citroena 2CV. Wyglądało to na zrządzenie losu więc pojechaliśmy do klubu Mehari 2CV.
Pod bramą klubu musiałem zgasić silnik, jak spróbowałem odpalić, Dolly powiedziała mi po raz pierwszy "nie". Po paru próbach przekonałem ją i na jedyneczce pokonaliśmy ostatnie 400 metrów.
Na miejscu okazało się że tylko sprzedają części a najbliższy warsztat jest 20km stąd.

Głowa do góry, wsiadłem za kierownicę, odpaliłem i w tym momencie pojawił się z nikąd przemiły Kanadyjczyk, który na słuch stwierdził, że silnik źle pracuje i udzielił mi pierwszej ważnej rady - jak coś nie działa, ttrzeba zawsze najpierw podociskać wszystkie przewody w silniku :) I tak okazało się że przewód do świec jest przerwany na pół, po chwili był już wymieniony.

Ruszyliśmy dalej, po 2 kilometrach, przy ostrym podjeździe, po tym jak pod górę wyprzedził
mnie rowerzysta musiałem w końcu zjechać no pobocze. Po chwili pojawił się inny gość w Citroenie Mehari i już we dwóch siedzieliśmy pod maską. Okazało się że śruba przytrzymująca filtr powietrz się zdematerializowała więc zaczął latać po całym silniku... nie ma problemu, jak się zamknie klapę to klapa pytrzymuje filtr, więc można jechać. W asyście nowego znajomego, dalej na jedynce wspinaliśmy się dalej. Potem jeszcze 10 km i już byłem w domu.

Na dzisiaj wystarczy, ufff. Jutro Dolly odpoczywa, ja również :)

niedziela, 11 marca 2012

Nowy członek rodziny

No i stało się - mamy nowego członka rodziny, kolejna piękna kobieta o imieniu Dolly (Citroen 2CV wersja Dolly):







Dodam jeszcze że jest pełnoletnia (rocznik '85), ma nie do końca potwierdzony przebieg ok. 130tys. km i rozpędza się przy dobrych warunkach do zawrotnej prędkości 80 km/h :)
I do tego te patriotyczne kolory...

Pokochaliśmy ją od pierwszego wejrzenia !!!

sobota, 10 marca 2012

Salon du vin Aubagne 2012

Dzisiaj dzięki naszym przyjaciołom Lucowi i Ani mieliśmy okazję odwiedzić doroczne targi wina w Aubagne.
Jakby to krótko opisać....hmmm.... - rozkosz dla podniebienia i ducha !!!
Targi rozpoczyna się od tego, że przy wejściu na halę wystawową każdy nabywa dla siebie jeden kieliszek do wina z którym wyrusza na wycieczkę pomiędzy ponad pięćdziesięcioma straganami na których prezentują się winiarze oferujący prawie wszystko czego dusza zapragnie - wina białe, czerwone, różowe, słodkie, wytrawne, musujące...
A potem już tylko degustujemy, degustujemy, degustujemy...Mont Bazillac, Saint Emillion, Bourgoune, Clarette de Die, Champagne, Cadillac, Bordeaux, Bandol, Chablis, tid. itd..... - mniam!
Były nawet wina produkowane przez Legię Cudzoziemską.
Do tego lokalne wędliny i sery z różnych regionów Francji z Korsyką włącznie.






Ledwo daliśmy radę wszystkiego skosztować. Jak widać zdjęcia, zwłaszcza te pod koniec wyszły trochę rozmazane...