Uwaga! Uwaga!
Dwa dni temu zaginął kota. Czarny, z trzema białymi włosami na klacie. Dość łagodny, dość dobrze odżywiony. Wyszedł w sobotnią noc i do dziś się nie pokazał...
Sytuacja poważna, zakrojone na szeroką skalę poszukiwania w okolicach Pont de l'Etoile trwają...
Zrozpaczona rodzina.
poniedziałek, 30 stycznia 2012
piątek, 27 stycznia 2012
Kolacyjka
Zamieszczamy "live" dzisiejszą kolację:
Moules marinieres - czyli małże w winie+czosnek+pomidorki+pietruszka+ wino od Serge'a, męża Corinne - naszej francuskiej niani (bez naklejki, pochodzące z pobliskiego Cassis.
Mniam :)
I przy okazji mały konkurs - pierwszy komentarz do tego postu wygrywa butelkę wina (do odbioru na miejscu).
Moules marinieres - czyli małże w winie+czosnek+pomidorki+pietruszka+ wino od Serge'a, męża Corinne - naszej francuskiej niani (bez naklejki, pochodzące z pobliskiego Cassis.
Mniam :)
I przy okazji mały konkurs - pierwszy komentarz do tego postu wygrywa butelkę wina (do odbioru na miejscu).
poniedziałek, 23 stycznia 2012
Z cyklu kulinaria francuskie: Raclette
Będąc w Alpach nie mogliśmy odmówić sobie największej chyba w kuchnic francuskiej, no może poza sosem beszamelowym, bomby kalorycznej czyli potrawy o nazwie "raclette" czyli specjalnego sera topionego pod wpływem ciepła ze specjalnej grzałki, jedzonego z wędlinami i gotowanymi ziemniakami:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Raclette
Uwaga: w celu poprawnego strawienia spożywanie ww. potrawy wskazane jest dobrze popić czerwonym winem! Co też skrzętnie uczyniliśmy...
Mniam....
http://pl.wikipedia.org/wiki/Raclette
Uwaga: w celu poprawnego strawienia spożywanie ww. potrawy wskazane jest dobrze popić czerwonym winem! Co też skrzętnie uczyniliśmy...
Mniam....
Risoul i Alpes du Sud
Jeżeli jeszcze nam do teraz mało było atrakcji to w ten weekend osiągnęliśmy pełnię szczęścia.
No więc w ostatni piątek rano, spakowaliśmt siebie i dziewczynki do samochodu i wyjechaliśma na trzy dni na narty. Pojechaliśmy to Risoul, stacji narciarskiej znajdującej się w Alpach Południowych, 2h45minut jazdy samochodzem od naszego domu, na wysokości 1.850 metrów.
Nocowaliśmy w tzw. chambre d'hote czyli na kwaterze o romantycznej nazwie Maison de Josephine.
Bardzo miły pokoik za rozsądną cenę z bezcennym widokiem z okna:
Widok wynagrodził nawet to, że dom był bio-wegetariański więc na śniadanie raczyliśmy się chlebe z dżemem a na kolację ryżem z patatami i cukinią :)
Za to na stoku było po prostu świetnie - pełno śniegu, pełne słońce. Tosia zadebiutowała na nartach pod czujnym okiem instruktora p. Claude'a:

No więc w ostatni piątek rano, spakowaliśmt siebie i dziewczynki do samochodu i wyjechaliśma na trzy dni na narty. Pojechaliśmy to Risoul, stacji narciarskiej znajdującej się w Alpach Południowych, 2h45minut jazdy samochodzem od naszego domu, na wysokości 1.850 metrów.
Nocowaliśmy w tzw. chambre d'hote czyli na kwaterze o romantycznej nazwie Maison de Josephine.
Bardzo miły pokoik za rozsądną cenę z bezcennym widokiem z okna:
Widok wynagrodził nawet to, że dom był bio-wegetariański więc na śniadanie raczyliśmy się chlebe z dżemem a na kolację ryżem z patatami i cukinią :)
Za to na stoku było po prostu świetnie - pełno śniegu, pełne słońce. Tosia zadebiutowała na nartach pod czujnym okiem instruktora p. Claude'a:
Hania zadebiutowała na nartach (przejechane w sumie około 20 metrów), trochę dłużej na sankach a przede wszystkim w działalności apres ski w lokalnych barach i restauracjach:
My za Kasią też trochę pojeździliśmy (wprawdzie na zmianę ale zawsze) więc wszyscy byli szczęśliwi.
No i jeszcze tylka na zakończenie dodam, że jak wyjeżdzaliśmy z Risoul w niedzielę po południu to było tam 16 stopni Celsjusza...
czwartek, 19 stycznia 2012
Z powrotem w Prowansji...
No znowu długo się nie odzywaliśmy! Przepraszamy bardzo ale jakoś tak po powrocie z Polski życie przyspieszyło i nie było kiedy zasiąść do komputera.
Święta w Polsce jak zapewne wiecie upłynęły bardzo intensywnie - trudno było w ciągu dwóch tygodni wszystkich odwiedzić i uściskać ale próbowaliśmy zrobić co w naszej mocy. Z góry przepraszamy tych wszystkich do których się spóźniliśmy i tych od których musieliśmy wyjść przed czasem... Mam nadzieję że nam wybaczycie :). Straszenie nam było miło was wszystkich zobaczyć. Jedyny zawód w trakcie pobytu to to że liczyliśmy na małe biegówki ale niestety śniegu nawet nie powąchaliśmy - trudno - nie można mieć wszystkiego! Specjalne podziękowania za przemiłego (jak zwykle) sylwestra w Dąbrówce. No i podziękowania dla świętego Mikołaja, jak widać prezenty się podobały:
Powrót do Francji w odróżnieniu od wylotu przebiegał nadzwyczaj spokojnie, żadnych opóźnień, wymiotów, noclegów z kotem, śmierdzących serów dolatujących 2 dni później - jednym słowem nuda.
Tu na miejscu jak zwykle słonecznie, mimo iż w nocy zdarzają się przymrozki do minus 1stC to w dzień 12-15 stopni - już dwa razy musiałem rano skrobać szyby w samochodzie!
Święta w Polsce jak zapewne wiecie upłynęły bardzo intensywnie - trudno było w ciągu dwóch tygodni wszystkich odwiedzić i uściskać ale próbowaliśmy zrobić co w naszej mocy. Z góry przepraszamy tych wszystkich do których się spóźniliśmy i tych od których musieliśmy wyjść przed czasem... Mam nadzieję że nam wybaczycie :). Straszenie nam było miło was wszystkich zobaczyć. Jedyny zawód w trakcie pobytu to to że liczyliśmy na małe biegówki ale niestety śniegu nawet nie powąchaliśmy - trudno - nie można mieć wszystkiego! Specjalne podziękowania za przemiłego (jak zwykle) sylwestra w Dąbrówce. No i podziękowania dla świętego Mikołaja, jak widać prezenty się podobały:
Powrót do Francji w odróżnieniu od wylotu przebiegał nadzwyczaj spokojnie, żadnych opóźnień, wymiotów, noclegów z kotem, śmierdzących serów dolatujących 2 dni później - jednym słowem nuda.
Tu na miejscu jak zwykle słonecznie, mimo iż w nocy zdarzają się przymrozki do minus 1stC to w dzień 12-15 stopni - już dwa razy musiałem rano skrobać szyby w samochodzie!
czwartek, 5 stycznia 2012
Fruits de mer- owoce morze
Czyli wszystko co w morzu pływa, oprócz ryb. Małże w muszlach (coquillages), skorupiaki (crustaces), mięczaki (molusques). A wśród nich: mule (omułki) o różnych rozmiarach i fakturze, przegrzebki, ostrygi w secesyjnych skorupach, ślimaki, jeże morskie, krewetki i małe i duże, kraby, langusty i homary rozmaitej wielkości i barwy.
Smakowaliśmy tylko części tych specjałów. Ostrygi i niektóre mięczaki spożywaliśmy na surowo, skropione cytryną, a krewetki, kraby i homary obgotowane w osolonej wodzie z sosem majonezowym. Wszystko podane na talerzu obłożonym kruszonym lodem, dowiezione do domu prosto ze straganu rybnego pod Aix. Najwspanialsze jednak wydają się ostrygi ze względu na subtelny orzechowy smak i delikatne mięso. Dla niektórych ślimaki (bulot) są równie interesujące, dla niektórych mniej ...Z naszej uczty kilka zdjęć.
niedziela, 1 stycznia 2012
Powrót do domu
Trochę spóźnione ale poniżej urocze zdjęcie z naszego słynnego powrotu do domu na święta - dziewczynki oglądają bajkę na lotnisku w Marsylii:
Potem było już tylko lepiej, efektowne lądowanie w Monachium, uciekający samolot do Gdańska, noc w hotelu z dziewczynkami i kotem, następnego dziewczyny lecą, panowie zostają, kot lecący w kabinie pilotów, zagubiona walizka z serami pleśniowymi.... ale było warto!
Potem było już tylko lepiej, efektowne lądowanie w Monachium, uciekający samolot do Gdańska, noc w hotelu z dziewczynkami i kotem, następnego dziewczyny lecą, panowie zostają, kot lecący w kabinie pilotów, zagubiona walizka z serami pleśniowymi.... ale było warto!
Subskrybuj:
Posty (Atom)