Zaczynamy od MELONÓW.
W zasadzie możemy powiedzieć, że to one królują na naszym owocowym rodzinnym stole. Rozkochaliśmy się w ich smaku i słodyczy zaopatrując się regularnie w ich zapas w lokalnym warzywniku (Vente a la ferme). Dostępne są w zasadzie 2 rodzaje prowansalskich melonów: pomarańczowy (Cavaillon) i miodowy (Vert). Pierwszy słodki, o gęstym i aromatycznym miąższu, drugi delikatny w smaku, o jasno zielonym, kruchym miąższu i miodowym aromacie.
A teraz FIGI.
Tych, co nie miara przy każdej drodze, czy w parku. Jednak nie o tych. Lecz o sprzedawanych na sztuki, w małych pudełeczkach, tych zielonych, i fioletowych, których smak to coś wręcz niebiańskiego. Podawanych w towarzystwie serów, bruschetty z miętą i aceto balsamico a la J.Olivier albo po prostu stand-alone. Figi pod delikatną skórką, lekko pomarszczoną i najlepiej spękaną, skrywają pod swoim płaszczem zatrzęsienie słodkich, lekko chrupiących pesteczek i delikatnego stonowanego miąższu, których cudny smak to kolejne oblicze Prowansji.
Czy mozemy liczyc na jakies zdjecia melonow? ;)
OdpowiedzUsuńCos czuje ze Prowansji i jej smakolykom powiekszy sie szybko liczba fanow :-) Ja choc za figami nie przepadam to tych prowansalskich po takiej zachecie z pewnoscia bym sprobowala :-)
OdpowiedzUsuńtakie wpisy na blogach powinny być karalne.. ;) pozdrawiam z Rumi (Ruminii) Alek
OdpowiedzUsuń