W zeszłym tygodniu, na zakończenie wizyty Babci Jagody, odwiedziliśmy razem z dziewczynkami miasteczko Le Castellet.
Położone ok. 20 km od Toulonu/Bandol jest to przepiękna średniowieczna osada, usytuowana na szczycie góry, z każdej strony otoczonej winnincami AOC Bandol (jedne z lepszych win w naszej okolicy).
Miejsce naprawdę piękne, ze wspaniałymi widokami na okoliczne doliny, winnince, z murów widać nawet morze. Osada pochodzi jeszcze z czasów średniowiecznych, miejsce z tzw. klimatem.
Pośród licznych starych domów znajduje się XII wieczny romański kościółek, polecam, mimo swojej surowości i prostoty prawdziwa perełka, po przekroczeniu drzwi, ciemno, chłodno, kamienne ściany, małe witraże, czujecie się jakbyście się przenieśli 1.000 lat w przeszłość...
W miasteczku mnóstwo sklepików z prowansalskim rękodziełem, małych knajpek i restauracyjek. My wybraliśmy kuchnię bretońską czyli tzw. Galettes - po naszemu naleśniki, z tą różnicą że robione na mące gryczanej więc posiadające specyficzny smak i ciemnobrązowy kolor. Dziewczyny klaszycznie - naleśniki z truskawkami i lodami truskawkowymi i bitą śmietaną (Hania była na koniec cała truskawkowo śmietanowa) a my z mamą naleśniki z Coquilles St Jacques (słynne przegrzebki z Hells Kitchen!), porami i śmietaną. Do tego butelka chłodnego Cidre prosto z Bretanii - pycha ! :)
Poniżej kilka zdjęć z wycieczki:
przegrzebki... najss
OdpowiedzUsuń