piątek, 2 grudnia 2011

A u nas leje...

Dla pocieszenia dla wszystkich jesiennych malkontentów informuję, że u nas mimo iż ciepło (+18stC) to jednak znowu leje a jak donoszą autochtoni już od niedzieli ma powrócić mistral (czyli miejscowy halny). To dobra wiadomość bo właśnie kończymy naprawianie szkód po poprzednim - nasz sąsiad - p. Bruno (ten od surowych steków) naprawia nam tynki które odpadły z domu po ostatniej wichurze - taki sobie poboczny urok słonecznej Prowansji :)

Wczoraj imieninowo sprawiliśmy sobie małą przyjemność w postaci koncertu Artura H. To takie nasze małe francuskie odkrycie muzyczne - pianista, wokalista, trochę jazzowo, trochę rockowo, coś pomiędzy Tomem Waitsem, Sojką i Kultem - trudno opisać ale warto posłuchać:

http://itunes.apple.com/fr/album/baba-love/id468944829
http://www.arthurh.net/

Dodatkowo miejsce koncertu super, stare poprzemysłowe budynki, fajny klimat:
http://www.cabaret-aleatoire.com/cabaret/

Dziękujemy Asi i Olivierowi za zaproszenie :)

Poza tym to my już myślami po mału w Polsce, bo dokładnie za 2 tygodnie o tej porze powinniśmy całą piątką (JP+dziewczyny+kot) lądować w Rębiechowie....

Już się nie możemy doczekać żeby was wszystkich zobaczyć !!!

Pozdrowienia,
JP+family